wtorek, 28 maja 2013

Chapter 4

Harry pov

Przez całą noc nie mogłem pomóc. Myśl o tym co Lily robiła w samochodzie Turner'a obijała się o moją głowę.
Pamiętam co Lily powiedziała, kiedy stała i rozmawiała z Turnerem w klasie.
„Oboje wiemy, że nie zrobisz tego i jesteśmy jedynymi, którzy wiedzą dlaczego, więc jeśli chcesz, żeby reszta klasy dowiedziała to sugeruję, że najlepszym wyjściem jest puszczenie mnie.”
Szczerze mówiąc to nie byłem pewny czy chcę znać odpowiedź.

                                                                         ~~~~

Następnego ranka przyjechałem trochę spóźniony więc większość miejsc na parkingu była zajęta. Musiałem zaparkować dalej od szkoły. Wysiadłem z samochodu i zauważyłem dwie postacie stojące za jednym z drzew. Co jak co, ale szczerze byłem zainteresowany ich rozmową więc podszedłem bliżej. Kucnąłem za samochodem, który został zaparkowany obok drzewa na przeciwległej stronie od sprzeczającej się pary. Zacząłem wsłuchiwałem się w ich rozmowę.
Mężczyzna: Wiedz, że jeśli powtórzysz to co zrobiłaś wczoraj i będziesz się tak odzywać to będę zmuszony cię zawiesić. Nie będę zważał na to co wtedy zrobi twoja matka.
Kobieta: A ty nie każ robić mi tych wszystkich rzeczy. Nie rozkazuj mi, bo twoja żona też może dowiedzieć się o tym, że ją zdradziłeś.
Mężczyzna: Nie zrobisz tego. Wtedy musiałabyś powiedzieć im, że twoja matka zdradzała twojego ojca ze mną. Wiem, że nie chcesz by każdy dowiedziała się, że to ja jestem powodem rozwodu twoich rodziców.
Kobieta: O proszę. Bo może ja troszczę się o to co kto myśli o mojej matce
Mężczyzna: I to jest punkt. Rzecz w tym, że wiem, że krępujesz się stwierdzić, że jestem twoim ojczymem.
Kobieta: Nigdy nie będę mówić do ciebie ojczym. Nigdy! Nie rozkażesz mi tak do siebie mówić, więc przestać kurwa próbować!

Później usłyszałem czyjeś kroki. Zacząłem lekko panikować z racji tego, że ktoś mógł mnie tutaj zobaczyć. Spuściłem głowę aby móc trochę udawać, że naprawiam koło czy coś w tym stylu.
Podniosłem swój wzrok na Lily, która szybko wyszła zza drzewa i udała się do szkoły.
Westchnąłem z ulgą, dlatego, że nie zostałem przyłapany i dlatego, że wyjaśniły się moje podejrzenia co do ich domniemanego związku.

Pierwsze dwie lekcje minęły dosyć szybko. Jak zwykle siedziałem z tyłu klasy mając nadzieje, że będę niezauważonym, ale co chwilę byłem obdarowywany spojrzeniami dziewczyn i zimnymi spojrzeniami facetów. Po dzwonku poszedłem do szafki aby zjeść swoje pierwsze śniadanie i zabrać książki na kolejne lekcję.
Po tym jak zamknąłem szafkę zauważyłem Lily stojącą nie daleko od miejsca w którym Louis i Eleanor obściskiwali się wczoraj.
Zamierzałem iść by z nią porozmawiać, ale zasięg jej wzroku zasłonił wysoki i wysportowany facet z chłodnym wzrokiem. Odwróciłem się z powrotem do szafki w celu otwarcia jej i podsłuchania ich rozmowy.
-No weź kotku. Dobrze wiem, że chcesz dostać mnie z powrotem. - rzucił chłopakowi
-Nie, Luke, naprawdę nie chcę. - odpowiedziała Lily z rozdrażnieniem w głosie
-Co się z tobą stało? Jednego dnia jesteśmy ze sobą, kochamy się, a ty z dnia na dzień się zmieniłaś. Zostawiłaś mnie, olałaś szkołę, przyjaciół wszystkich. Co z tobą jest kurwa nie tak? - rzucił mocniej Luke
-Zwolnij, okej? Uczucia się zmieniły. Ty, ja. Skończyliśmy ze sobą, więc zapomnij o tym. - odpowiedziała Lily. Luke przejechał ręką po swoich włosach, odchrząknął głośno i uderzył mocno pięścią w szafkę obok głowy Lily.
Dziewczyna spuściła głowę i ruszyła w moim kierunku. Zauważyłem łzy w jej oczach i postanowiłem pójść za nią.
Jej kroki były szybkie więc trudno było je naśladować. Szła przez parking i stanęła pod drzewem przy którym stała dziś rano.
Gwałtownie obróciła się w moją stronę co spowodowało, że prawie na nią wpadłem.
-Co ty kurwa ode mnie chcesz? Dlaczego idziesz za mną? - wykrzyczała w moją twarz. Po jej policzkach spływały łzy.
Zrobiłem krok w tył. Miałem nadzieję, że uda mi się pocieszyć Lily.
-Przepraszam. Ja tylko... wiem, że się martwisz i chciałem upewnić się, czy wszystko będzie okej. - odparłem łagodnie
-Nie znasz mnie. Nic o mnie nie wiesz, więc możesz się po prostu odpieprzyć? - powiedziała surowo
Odwróciła się i zaczęłam iść w stronę kolejnego drzewa. Nie odpuściłem i znów poszedłem za nią.
Usiadła pod drzewem ze skrzyżowanymi w piersiach rękami. Skuliła lekko nogi i cały czas dało się usłyszeć jej cichy płacz. Usiadłem obok niej.
Wyjąłem papierosa z kieszeni i odpaliłem go.
Po minucie jej szlochy zaczęły znikać. Ostrożnie podniosła głowę i spojrzała mi w oczy wpatrując się we mnie. Jej makijaż był rozmazany a policzki lekko spuchnięte lecz mimo wszystko wyglądała pięknie.
-Chcesz zapalić? - zapytałem ostrożnie
Nie odpowiedziała nic tylko wzięła ode mnie papierosy i zapalniczkę po czym odpaliła końcówkę.
Siedzieliśmy w ciszy przez kolejne kilka minut. Wyrzuciłem niedopałek z papierosa na ziemię.
-Dlaczego tutaj jesteś? - zapytała nieśmiało Lily
Spojrzałem w jej oczy. Nie mogłem jej rozgryźć więc nie miałem zamiaru grać w nią w jakąś grę.
-Miałaś zmartwioną minę i chciałem upewnić się czy wszystko z tobą dobrze. - powiedziałem zwinnie
-Nawet mnie nie znasz – odpowiedziała łagodnie wyrzucając swojego papierosa
-Wiem to. Jesteś twarda a ja lubię twardych ludzi. - stwierdziłem bezstresowo
-Ja jestem twarda? Czy wyglądam na twardą siedząc tutaj i płacząc przed tobą jak dziecko? - zapytała
-Tylko twardzi ludzie pozwalają pokazać innym swoje prawdziwe uczucia. Słabsi natomiast boją się stanąć naprzeciw nim.
-To nie ma sensu – rzuciła
-Ma
-Inni ludzie spokojnie powiedzieliby, że płacz jest oznaką słabości
-Ci ludzie nie odczuwali bólu
-A ty? Odczuwasz? - zakpiła
-Tak, odczuwam – odparłem
-Więc też masz słabości?
-Jak każdy, chyba. - zaśmiałem się – chcesz je znać?
-Nie troszczę się o twoje słabości. Nie chcę ich znać – powiedziała w końcu po cym wstała i odeszła z miejsca w którym oboje się znajdowaliśmy.
Co się właśnie wydarzyło!?

Dlaczego tak bardzo się staram?





10 komentarzy = zaczynam pisać kolejny rozdział

5 komentarzy: