środa, 5 czerwca 2013

Ogłoszenie!

BLOG ZOSTAJE ZAWIESZONY!

Z racji tego, że nie mogłam właściwie porozumieć się z czytającymi w związku z komentarzami, blog zostaje zawieszony. Nie będę tłumaczyć kolejnych rozdziałów. Aktualnie tłumaczę blog "27 tattoos" <klik> któremu poświęcaj dużą uwagę i regularnie dodaję rozdziały. Jeśli chcecie wiedzieć co nadal bedzie działo się w "Let me in", wejdźcie tutaj <klik> aby się dowiedzieć. Blog jest po angielsku ale możecie kogoś poprosić o tłumaczenie go. Nie musicie pisać w komentarzach, żebym nie przestawała tłumaczyć, bo to już jest postanowione. Dziękuję tym co stale czytali i przepraszam. Byee <3

niedziela, 2 czerwca 2013

Chapter 9

Harry pov

You tell all the boys "No"
Makes you feel good, yeah.
I know you're out of my league
But that won't scare me away, oh, no
You've carried on so long,
You couldn't stop if you tried it.
You've built your wall so high
That no one could climb it,
But I'm gonna try.
Would you let me see beneath your beautiful?
Would you let me see beneath your perfect?
Take it off now, girl, take it off now, girl
I wanna see inside
Would you let me see beneath your beautiful tonight?

Opierałem się o fortepian patrząc na nią ponieważ skoncentrowała się na melodii, którą grała. Zdziwiłem się jak Lily z łatwością radzi sobie z grą na instrumencie. Mieliśmy wymyślić muzykę a ona właśnie to zrobiła. I to jak. Wyglądała naprawdę słodko kiedy tak była skoncentrowana. Wysunęła swój język na usta, gdybym nie był zajęty śpiewaniem na pewno zachichotałbym. Dziewczyna obawiała się śpiewania przede mną tak jak i ja przed nią.

You let all the girls go
Makes you feel good, don't it?
Behind your Broadway show
I heard a boy say, "Please, don't hurt me"

You've carried on so long
You couldn't stop if you tried it.
You've built your wall so high
That no one could climb it.
But I'm gonna try

Kiedy skończyliśmy ostatni wers popatrzyliśmy na siebie i kiwnęliśmy do siebie nawzajem by dać znak, żeby wejść razem do refrenu. Kiedy zaczęliśmy refren, usiadłem przy niej tak jak zrobiłem to wczoraj w sali prób.

Would you let me see beneath your beautiful?
Would you let me see beneath your perfect?
Take it off now, boy, take it off now, boy
I wanna see inside
Would you let me see beneath your beautiful tonight, oh, tonight?

Po końcu refrenu Lily podała mi kartkę na której był napisany dalszy tekst.

See beneath, see beneath,
I...
Tonight
I...
I'm gonna climb on top your ivory tower
I'll hold your hand and then we'll jump right out
We'll be falling, falling but that's OK
'Cause I'll be right here
I just wanna know
Would you let me see beneath your beautiful?
Would you let me see beneath your perfect?
Take it off now, girl, take it off now, girl (take it off now, boy,take it off now, boy)
'Cause I wanna see inside
Would you let me see beneath your beautiful tonight, oh, oh, oh, tonight?
See beneath your beautiful, oh, tonight.
We ain't perfect, we ain't perfect, no.
Would you let me see beneath your beautiful tonight?

Na końcu obydwoje ciężko oddychaliśmy ze względu na wysokie dźwięki. Lily wyciszyła powoli dźwięki podczas grania i odsunęła ręce od klawiszy. Dźwięk jaki wypełniał w tym czasie pomieszczenie to tylko i wyłącznie dźwięk naszych oddechów. Nie zdawałem sobie sprawy z tego jak blisko siebie jesteśmy aż do czasu kiedy poczułem jej oddech na moich wargach. Przybliżałem się do niej powoli tak jakbym nie miał kontroli nad swoim ciałem. Dziewczyna również pochylała się do przodu, a więc nie przeszkadzało jej to co robię. W końcu nasze wargi się złączyły. Wyciągnąłem swoją lewą rękę i położyłem ją na biodrze Lily, a jej prawa ręka sięgnęła mojego policzka. Pocałunek był miękki, wolny i przyjemny, pełen namiętności. To dziwne jak na kogoś kto zna się tylko tydzień, ale to nie było ważne. W tym momencie byliśmy całkowicie w sobie zatraceni.
Pocałunek szybko stał się zacieklejszy i szybszy. Lekko zjechałem ręką z jej biodra i postawiłem ją na jej udzie. Dziewczyna wzięła rękę z mojego policzka i usiadła na moich udach nie przerywając pocałunku.

Lily pov

Siedziałam ukradkiem na nim a moje ręce błądziły po jego rozburzonych lokach podczas gdy jego spoczywały na moich pośladkach. Nasz pocałunek był łagodny lecz kiedy lekko szarpnęłam chłopaka, ten pogłębił go i ogrzał. Nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje. Ostatnimi czasy nie byłam na nic gotowa, byłam odizolowana od innych ludzi. Odkąd moja matka zaczęła tak strasznie ranić i okłamywać mojego ojca, zdałam sobie sprawę, że nie mogę zaufać nikomu i nigdy. Aby więc być dzielnym intymnie z kimś nie byłam gotowa, intymny moment z kimś kogo znam tydzień był naprawdę nie w moim stylu, jedyne co mogłam zrobić w tym momencie to po prostu zejść z kolan Harry'ego.
-Lily... poczekaj! Gdzie idziesz? Zrobiłem coś złego? - zapytał cicho. Miał zmartwioną minę przy mojej nagłej zmianie emocji, ale nie mogłam zrobić nic innego; ledwie go znałam.
-Przepraszam Harry. - powiedziałam zbierając w tym czasie swoje rzeczy i ruszyłam w stronę drzwi. Po otwarciu drzwi obróciłam się ostatecznie do tyłu. Siedział na krześle od fortepianu ze smutnymi oczami wpatrując się we mnie ze zmieszaniem. Natychmiast poczułam się winna za to co zrobiłam, ale taka moja natura, nie znam go do tego stopnia by przejść z nim w sfery intymne.
-Nie zrobiłeś nic złego – powiedziałam cicho i zamknęłam drzwi





Następny rozdział we wtorek lub w środę z powodu mojej nieobecności.

sobota, 1 czerwca 2013

Chapter 8

Harry pov

Nie widziałem Lily cały dzień i stawałem się lekko nerwowy na myśl o byciu z nią samemu w moim domu. Miałem w głowie wielkie zamieszanie, nigdy nie byłem tak nieśmiały i zdenerwowany przy dziewczynie. Ale z drugiej strony nie miałem dziewczyny nie narzucającej się na mnie.
Stałem na parkingu szkolnym opierając się o swojego Range Rovera i czekałem cierpliwie na Lily. Nie było jej dziś w szkole więc nie miałem pojęcia skąd się pojawi. Zostałem wybity z myśli kiedy dziewczyna szybkim krokiem wyszła z frontowych drzwi szkolnych. Szła ze spuszczoną głową
-Możemy jechać – powiedziała po czym obeszła wokół mój samochód i usiadła na siedzeniu pasażera.
Odepchnąłem się lekko od auta i usiadłem do niego. Zapiąłem pas bezpieczeństwa i przekręciłem klucz w stacyjce.

W samochodzie panowała cisza. Przedzierałem się starannie przez resztę pojazdów stojących na parkingu. Zauważyłem jak Lily zjeżdżała powoli swoim ciałem z siedzenia, tak jakby czegoś się bała, krępowała. Ale szybko zdałem sobie sprawę, że obok nas przejeżdża pan Turner. Aha. Czyli starała się ukryć swoją obecność przed nauczycielem, że jest w moim aucie. Kiedy opuściliśmy parking szkolny i dołączyliśmy do ruchu na drodze głównej dziewczyna odezwała się
-Przepraszam za to, pewnie nie zrozumiałeś tego co robię. Chodzi o to, że Turner dał mi areszt na którym teraz powinnam być i chciałam mieć pewność, że mnie nie widzi. - wiedziałem, że to kłamstwo, ale nie chciałem nic mówić. Wciąż przypominałem sobie ich rozmowę, ale nie poruszałem jej mając nadzieję, że Lily w końcu mi o tym powie.
-Nie ma sprawy, kochanie – zachichotałem lekko

W aucie znów zapanowała cisza. Cieszyłem się w duchu, że mieszkam tylko pięć minut od szkoły.
-Jesteśmy – poinformowałem dziewczynę uśmiechając się przy tym i rozpinając klamrę od swojego pasa bezpieczeństwa wyłączając zapłon samochodu.
-Oh, wow. Mieszkamy naprawdę blisko siebie. - uśmiechnęła się nerwowo
-Hm, cieszę się – przypomniałem sobie moment w którym spotkałem Lily kiedy ta wchodziła do swojego domu. Rzeczywiście mieszkamy blisko siebie.

Podeszliśmy do drzwi frontowych mojego domu, dziewczyna była kilka kroków za mną, ponieważ przyspieszyłem, żeby móc otworzyć przed nią drzwi.
Mój dom nie był jakoś niewiarygodnie wspaniały. To był mały, ładny i delikatny domek; moja mama nie mogła pozwolić sobie na dużo bo była tylko samotną, nie przelewało jej się w portfelu tak jak niektórym, ale to nawet lepiej. Dobrze jest mieszkać beztrosko niż być jakimś rozpieszczonym bachorem.

Lily pov

Stanęłam za nim kiedy chłopak otwierał drzwi do swojego domu. Kiedy to robił rozejrzałam się chwilę po otoczeniu. Jego dom był naprawdę słodki; miły, mały, czerwony ceglany domek na których widniały winorośle biegnące po zewnętrznych ścianach. Piękny, mały ogródek z alejką, coś cudownego u mnie nie było czegoś równie ładnego i skromnego.
Zostałam wyrwana z zamyśleń podczas gdy Harry lekko kasłał i wskazał, że drzwi są otwarte.
-Oh, przepraszam, ja tylko... patrzyłam jak ładny jest twój dom. - powiedziałam z nieśmiałym uśmiechem. Zwrócił mój niewielki gest większym uśmiechem dzięki któremu na jego policzkach pojawiły się dołeczki, których próbowałam unikać bo sprawiały one u mnie dziwne uczucie. To dziwne, ale te dołeczki pokazały jak piękny jest.

Weszłam do domu a Harry zamknął za mną drzwi i poszedł do kuchni po czym krzyknął
-Chcesz coś do jedzenia albo do picia?
-Nie, dziękuję – odpowiedziałam rozglądając się po jego domu. Stanęłam w salonie. W kącie stał kominek a na nim kilka zdjęć. Moja ciekawość wzięła górę, więc podeszłam do nich i zaczęłam przeglądać się im. Było zdjęcie Harry'ego z dwoma kobietami, pomyślałam, że to może być jego mama i siostra i zdjęcie Harry'ego z jakimś mężczyzną, którego wzięłam za jego tatę. Na wszystkich zdjęciach był Harry i te 3 pozostałe osoby, ale na żadnym zdjęciu nie było mężczyzny i kobiety razem więc przypuszczalnie zdałam sobie sprawę z tego, że jego rodzicie – podobnie jak moi – byli po rozwodzie.
-Hey... ja... uh, kupiłem dla ciebie wodę gdybyś była spragniona. - Harry powiedział niezgrabnie kładąc wodę na starym fortepianie, który tak właściwie zobaczyłam dopiero po raz pierwszy. Jest duży, jak to możliwe, że wcześniej go nie zauważyłam?
-Oh, dobrze, dziękuję – uśmiechnęłam się do niego i ruszyłam w stronę fortepianu.
-Nie ma sprawy – odparł z nieśmiałym uśmiechem – usiądź tutaj jeśli chcesz – wskazał ręką na siedzenie, które stało tuż przy fortepianie. Podeszłam do niego i usiadłam na wskazanym miejscu. Siedzenie było bardzo duże, na tyle duże, że zmieściłyby się na nim dwie osoby, więc miałam nadzieję, że Harry usiądzie obok mnie... ale nie usiadł.
-Um, więc pomyślałem, że moglibyśmy zacząć od początku a później zatrzymamy się na tym czego jeszcze nie mamy – wytłumaczył siadając dalej ode mnie
-Brzmi nieźle. Wciąż potrzebujemy jeszcze kilka tekstów, tak? - zapytałam próbując zminimalizować niezdarność przez nawiązanie rozmowy.
-O, właśnie, tak zrobimy. Zapomniałem o tym. Co myślisz o, um... „see if anything else comes to us as we go”? - odpowiedział po czym zaczął masować tył swojej szyi. To słodkie kiedy Harry denerwuje się mówiąc o muzyce. Wydawało mi się, że muzyka jest dla niego naprawdę ważna, ale krępuje się gdy o tym z kimś rozmawia. Napisał wspaniały tekst, który jednak odważył się mi pokazać, to naprawdę miłe, że mi zaufał.
-Tak, to brzmi nieźle – położyłam palce na klawiszach i skinęłam głową w stronę Harry'ego dając znać, że możemy zaczynać.




Już nie mogę doczekać się kiedy zobaczycie 9 rozdział!

10 komentarzy = tłumacze kolejny  

piątek, 31 maja 2013

Chapter 7

Lily pov

Wyglądał na nieśmiałego, znacznie wprawionego w zakłopotanie z powodu tego, że miał mi zaśpiewać słowa swojej własnej piosenki. Uważałam, że to słodkie, kiedy patrzył na mnie a ja odwracałam wzrok od niego bo lekko się peszyłam. Jeszcze przed jego „występem” nie byłam pewna co usłyszę. Szorstki czy spokojny głos? Szorstki głos nie pasował do tak skromnego chłopaka. Jego nieśmiałość przeszła na muzykę. Piercing i tatuaże kazały mi oczekiwać na heavy metal, ale rumieniec na policzkach mówił całkowicie co innego. Nie byłam pewna c byłam w stanie usłyszeć więc po prostu siedziałam cicho i cierpliwie czekałam.

You tell all the boys "No"
Makes you feel good, yeah.
I know you're out of my league
But that won't scare me away, oh, no
You've carried on so long,
You couldn't stop if you tried it.
You've built your wall so high
That no one could climb it,
But I'm gonna try.
Would you let me see beneath your beautiful?
Would you let me see beneath your perfect?
Take it off now, girl, take it off now, girl
I wanna see inside
Would you let me see beneath your beautiful tonight?

Kiedy skończył, wypuściłam oddech. Z tego wszystkiego, nie miałam pojęcia kiedy go nabierałam.
Jego głos był piękny i całkowicie zostałam zahipnotyzowana prze jego głęboki i skalisty ton. Zdałam sobie sprawę, że powinnam coś powiedzieć gdy chłopak kasłał niezgrabnie i zaczął masować tył swojej szyi ręką.
-Umm... no więc wczoraj napisałem to... um, miałem wolny czas i tak po prostu, erm, jeśli nie spodobało ci się to rozumiem, możemy napisać coś innego. - cicho wymamrotał wykonując dziwne ruchy ręką podczas kiedy wypowiadał ostatnią część.
-Um, nie... myślę, że to było naprawdę dobre. Powinniśmy skleić coś jeszcze. - uśmiechnęłam się nieśmiało w odpowiedzi, rozumiem jak trudno jest dzielić się swoimi tekstami z innymi. Moja reakcja najwyraźniej spodobała mu się, gdyż mogłam zauważyć rumieńce wkradające się na jego policzki i znów mogłam ujrzeć te urocze dołeczki w jego policzkach.
-Dziękuję. Umm... nie jest to tak właściwie jeszcze skończone. Zostawiłem to na tym etapie bo pomyślałem, że chciałabyś zrobić z tego duet. - stwierdził a ja odzyskałam z powrotem swoje opanowanie z czym, jak myślałam miał lekki problem.; ja również mam problem i trudności ze śpiewaniem dla kogoś więc rozumiałam jego zażenowanie i nieśmiałość.
-Umm... zakładam się, że wymyśle coś nowego, gdybyś dał mi minutkę? - zapytałam. Harry kiwnął głową w odpowiedzi a ja odwróciłam się w stronę fortepianu i zaczęłam bazgrać jakieś teksty w swoim notatniku.

Po jakiś 10 minutach przyjemnej ciszy powiedziałam mu, że skończyłam.
-Okej, więc myślę, że to będzie pasować do tego co napisałeś ty, ale jeśli nie spodoba ci się to, to powiedz, dobrze? - zapytałam go przekonana co właśnie mam robić. Przyglądał się we mnie niemiłosiernie a ja niemal zatapiałam się w jego oczach.
-Uhh, tak jasne. - odpowiedział. Wzięłam potężny oddech i przeniosłam wzrok na kartkę papieru po czym zaczęłam śpiewać.

You let all the girls go
Makes you feel good, don't it?
Behind your Broadway show
I heard a boy say, "Please, don't hurt me"

Zdecydowałam się być silna i popatrzyłam na chłopaka. Spotkałam się z jego palącym wzrokiem aż do momentu w którym zdałam sobie sprawę, że są one zielone. Piękna zieleń jego oczu świetnie kontrastowała z... z każdą częścią jego ciała – zdecydowanie. Kontynuowaliśmy patrzenie na siebie po czym zaczęłam ponownie śpiewać.

You've carried on so long
You couldn't stop if you tried it.
You've built your wall so high
That no one could climb it.
But I'm gonna try

Bez słów porozumieliśmy się co do kolejnej części piosenki. Harry przyłączył się do mnie i oboje zaczynaliśmy śpiewać razem refren.

Would you let me see beneath your beautiful?
Would you let me see beneath your perfect?
Take it off now, boy, take it off now, boy
I wanna see inside
Would you let me see beneath your beautiful tonight, oh, tonight?

Skończyliśmy śpiewać podczas gdy mój oddech uwiązł w gardle kiedy zorientowałam się jak blisko siebie są nasze twarze. Mogłam poczuć jego miętowy oddech który podsycał moje wargi kiedy wydobywał z siebie dźwięki. Byliśmy kilka centymetrów od siebie, kiedy usłyszeliśmy głośny kaszel który spowodował Harry. Odsunęliśmy się od siebie natychmiast.
W drzwiach stał Johnny z uśmieszkiem wytynkowanym na swojej twarzy. Wewnątrz miałam wątpliwości. Jak mogłam go nie zauważyć?
-Dobrze, dzieci... to... było... ładne. - mogłam powiedzieć, że spokojnie widział bliskie spotkanie mnie i Harry'ego. Zarówno ja jak i Harry byliśmy lekko speszeni, zauważyłam to po tym jak drapał
się ręką po szyi.
-Cieszę się, że wysłałem was razem. W tym było coś specjalnego... chemia... w waszej muzyce oczywiście. - zachichotał – Nieważne, kontynuujcie – dokończył po czym wyszedł z klasy śmiejąc się do siebie.
W pomieszczeniu zrobiło się cicho. Sytuacja i ten „prawie pocałunek” wprawił w zakłopotanie nas obydwu. Harry zdawał się być jednak bardziej odważny niż ja i to on zaczął ponownie rozmowę.
-Dobra, to brzmiało naprawdę nieźle. Myślę, że dobrze pracuje nam się i cieszę się z tego – mówił szybko prawie wędrując. Uśmiechnęłam się przy tym i lekko zaśmiałam z tego co zrobił. W końcu spojrzeliśmy na siebie ale nasze spojrzenia wymieniały się zdecydowanie dłużej niż powinny.
-Okej, więc myślę, że powinniśmy już iść. - zaczęłam zbierać swoje rzeczy kiedy Harry powiedział
-Um, Lily. Mam fortepian w moim domu. Nie miałabyś ochoty wpaść jutro do mnie, żeby przećwiczyć piosenkę? - zapytał ze spokojem
Nie miałam odwagi stanąć naprzeciw niego ponieważ wiedziałam, że będę się przy tym rumienić jak szalony na myśl bycia w jego domu, więc odpowiedziałam mu prostym

-Tak – przed wychodzeniem za drzwi







piosenka: Beneath Your Beautiful - Labrinth ft. Emeli Sande

czwartek, 30 maja 2013

Chapter 6

Harry pov

Nie widziałem Lily od środy, kiedy mieliśmy razem ze sobą 4 historie. Wszedłem do szkoły i udałem się do miejsca w którym znajdowała się tablica informacyjna. Przeczytałam jak wygląda mój dzisiejszy rozkład zajęć i udałem się do klasy w której miała odbyć się pierwsza lekcja.

Siedziała tam. Zajmowała miejsce na którym siedziałem podczas mojego pierwszego dnia w szkole.
Przejechałem wzrokiem po całej klasie żeby odszukać jakieś wolne miejsce. Jedyne wolne krzesło było obok Lily, usiadłem więc na nim ale zaraz jak to zrobiłem usłyszałem jak dziewczyna głośno odchrząknęła. Odwróciłem się do niej z podniesioną jedną brwią tak jakbym miał zapytać „Jakiś problem?”.
-Możesz przestać mnie śledzić? - to było wszystko co powiedziała po czym spuściła głowę w dół wpatrując się tępo w ławkę.

Pochyliłem się lekko do niej. Chciałem być pewny, że mój oddech będzie stopniowo narastał. Spuściłem głowę do poziomu jej szyi.
-Nie pochlebiaj sobie, kochanie. Popatrz wokół, wolne miejsce jest tylko z twojej lewej strony. - przysunąłem swoje krzesło bliżej dziewczyny i kątem oka wpatrywałem się w nią. Zauważyłem jak jej małe włoski na ramionach wznosiły się. Zaśmiałem się lekko z satysfakcji, że to ja spowodowałem u niej gęsią skórkę. Popatrzyłem pełnym wzrokiem na Lily i znów uniosłem w górę swoje kąciki ust patrząc na jej zaróżowione policzki. Była speszona ale i tak wyglądała słodko.
Miałem zamiar nadal kontynuować zadzieranie z nią, ale pan Turner wpatrywał się w nas chłodnym wzrokiem. Mogłem powiedzieć, że w roli ojczyma podejmował trudne zadanie, ale zbyt poważnie przejmował się Lily, był strasznie przejęty dziewczyną.

Kiedy zadzwonił dzwonek, Lily natychmiast wyszła z klasy a ja udałem się dłuższą drogą do drzwi przechodząc powoli obok pana Turnera z zatynkowanym uśmiechem mówiącym „wypróbuj mnie”.

~~~~

Jadąc do domu zauważyłem Lily spacerującą samotnie po ulicy, nieopodal mojego domu. Zastanawiałem się dlaczego nie wróciła do domu z Turnerem, ale zorientowałem się, że być może jest to spowodowane ich kłótnią. Powoli podjechałem samochodem do niej i otworzyłem okno.
Zauważyła nagły zwrot akcji i zdeterminowana popatrzyła w moim kierunku.
-Ugh... naprawdę? Znów ty? Odjedź stąd! - warknęła
Nie przejąłem się tym, ale za to martwiłem się trochę dlaczego w niej jest tyle nienawiści wobec mnie? Uśmiechnąłem się lekko.
-Wyluzuj, skarbie. Chciałem tylko zaoferować ci podwózkę. - rzuciłem stanowczo
-Po pierwsze, nie jestem twoim skarbem, a po drugie, nie potrzebuję podwózki bo mieszkam właśnie tutaj. - odpowiedziała surowo i udała się na podjazd po czym otworzyła drzwi do swojego domu, stanęła w ich framudze patrząc na mnie ostrzegawczo i weszła do środka.
„Mhm” - pomyślałem i wcisnąłem pedał gazu po czym ruszyłem z miejsca.

Kiedy dotarłem do domu natychmiast poszedłem do swojego pokoju, przebrałem się luźno i zacząłem zapisywać słowa piosenki, której inspiracją było tak właściwie dzisiejsze spotkanie.
Ona walczyła tak mocno przeciwko mi a ja walczyłem tak mocno dla niej, ale ona nie widziała tego. Nie czuła tego co chcę jej przekazać. Nigdy nie walczyłem tak bardzo o uwagę dziewczyny. Zawsze to one walczyły o moją uwagę, teraz strony się odwróciły. Jedna dziewczyna, która zawojowała moim umysłem jak nikt inny.

~~~~

Następnego dnia byłem lekko zdenerwowany, a to wszystko dlatego, że miałem mieć dzisiaj muzykę z Lily na której zobowiązany byłem do zaśpiewania mojej piosenki, którą napisałem.

Wszedłem do klasy i zobaczyłem ją. Długowłosą blondynkę siedzącą w tym samym miejscu co wczoraj. Miejsce obok jej było zajęte, rozejrzałem się więc po klasie w poszukiwaniu wolnej ławki.
Pierwsza ławka, ehh, naprawdę? Usiadłem niechętnie i mogłem poczuć jak oczy wszystkich niemal wypalały dziury w mojej głowie. I to jest powód dla którego siedzę zawsze w ostatniej ławce; siedzisz z przodu i nagle wszystkie oczy skierowane są na ciebie.

Johnny wygłosił krótkie wprowadzenie i kazał nam wszystkim rozejść się do pokojów próbnych razem ze swoimi partnerami. Zabrałem swoje książki i zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu Lily, która właśnie zbliżała się do drzwi.

Zszedłem na dół w poszukiwaniu dziewczyny. W końcu ją znalazłem. Była w tym samym pokoju co w mój pierwszy dzień w tej szkole. Siedziała odwrócona przodem do fortepianu, ale nie grała na nim, po prostu siedziała. Wszedłem po cichu do środka zamykając za sobą drzwi. Wyglądała jakby nie wiedziała, że jestem w pomieszczeniu, ale byłem pewny, że o tym wie.
Usiadłem na krześle obok pianina i bacznie obserwowałem Lily, która od czasu do czasu patrzyła w górę.
-Dlaczego wpatrujesz się we mnie? - zapytała niegrzecznie
-Ponieważ czekałem na jakikolwiek znak, wiedziałem, że nie jesteś pomnikiem. - odpowiedziałem całkowicie otwarcie
-Nieważne. Zgaduję, że musimy zrobić tą rzecz, więc... co masz na myśli? - zapytała ponownie znów zmieniając temat
-Dobrze, ja jestem piosenkarzem a ty jesteś piosenkarką i pianistką, więc myślę, że powinniśmy zrobić coś z tą kombinacją. - stwierdziłem i przesłuchałem jednocześnie
Lily wydawała się zatwierdzić, ponieważ kiwnęła głową przed odpowiedzią.
-Okej, więc... napisałeś jakiś tekst? Ja właściwie zaczęłam coś pisać, ale nie skończyłam jeszcze.
Poczułem się trochę nieśmiały przed nią wiedząc, że zaraz mam zaśpiewać jej tekst, który napisałem sam a co ważniejsze tekst był inspirowany nią samą. Przerażała mnie ta sytuacja.
-Umm, tak. Napisałem tak właściwie coś ostatnio. Jeśli chciałabyś usłyszeć, to...- powiedziałem nerwowo
-Tak, jasne... dawaj. - odpowiedziała łagodnie tak jakby sama była lekko nieśmiała.

Po zebraniu moich myśli, wziąłem głęboki oddech, gotowy by zacząć.




10 komentarzy = tłumaczę kolejny rozdział
@WrongSizeShoe1D

wtorek, 28 maja 2013

Chapter 5

Harry pov

Wróciłem z powrotem do szkoły wyczekując na kolejne dwie lekcję.
Nie wiedziałem dlaczego tak bardzo zależało mi na tej dziewczynie, dlaczego tak bardzo interesowała mnie jej sytuacja, jej problemy. Wkładałem dużo wysiłku w to aby jej pomóc, tak jakbym był do tego zmuszony, ale nie byłem, sam chciałem to zrobić.
Lubiłem jej nastawienie, ale martwiło mnie ono w pewnym sensie. Domyślałem się, że to wszystko ze względu na rozwód jej rodziców. Wiedziałem jak czuje się w tej sytuacji, bo tak samo zachowywałem się kiedy moi rodzice rozwodzili się. Oboje przez to przeszliśmy i oboje staliśmy się tak zwanymi „buntownikami”.

Kiedy zabrzmiał dzwonek podskoczyłem lekko z krzesła ponieważ to właśnie on wyrwał mnie z zamyślenia. Ruszyłem w stronę szafki. Zamieniłem książki i kiedy zabrałem pieniądze na swój lunch ktoś lekko szturchnął mnie w ramię. Odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę stojącą przede mną. Była seksowna, miała długie włosy blond, dużo makijażu na twarzy, wspaniałą figurę a na jej bluzie widniał mały krawat, który wisiał wzdłuż jej szyi. Już wtedy mogłem stwierdzić, że nie jest w moim typie.
-Hej, kochanie – wyszeptała do mojego ucha
-Hej – wymamrotałem ponieważ odwróciłem wzrok do mojej szafki
-Ty musisz być Harry. Jestem Abigail. - kontynuowała, ale kompletnie zignorowałem ją grzebiąc dalej w szafce – Nie ważne, w każdym razie, robię przyjęcie w ten weekend i jeśli chciałbyś przyjść to wpadaj kiedy chcesz, chciałabym cię tam zobaczyć. - powiedziała uśmiechając się do mnie i gładząc moje ramię.
-Prawdopodobnie nie, nie przepadam za chodzeniem na imprezy. - rzuciłem otwarcie.
Abigail działała mi na nerwy. Chciała być taka jak Lily, odważna i twarda, ale nie podobało mi się to.
-Oh...um... okej. Jednak jakbyś zmienił zdanie to tu jest mój adres i numer telefonu. - powiedziała blondynka wpychając mi do ręki kartkę papieru ze szczegółami napisanymi na nim. Odchodząc złożyła na moim policzku pocałunek i szybszym krokiem poszła.
-Hej, hej, hej. Co to miało być? - Louis pojawił się znikąd i z uśmieszkiem na twarzy przywitał się ze mną.
-Właśnie jakaś laska zaprosiła mnie na swoją imprezę w Sobotę? - w pewnym sensie zapytałem Louis'a bo nawet nie orientowałem się co do daty imprezy.
-Nie no stary, nie możesz iść. Właśnie ustaliliśmy z naszą paczką, że chcemy wyjść do baru w sobote. Wiesz... drinki, kilka piw, masz 18, tak? Może pójdziesz z nami? - zapytał
-Tak, mam 18 i to brzmi o wiele lepiej niż jakaś lipna impreza więc jestem zdecydowanie za. - odpowiedziałem i zamknąłem swoją szafkę po czym udałem się z Louis'em na salę z lunchem.

Usiadłem przy stoliku z tymi samymi ludźmi co ostatnio i od razu rozmowa się rozkręciła.
Niemal zasypiałem kiedy reszta ekipy rozmawiała ze sobą wspólnie. Moje oczy otworzyły się szeroko kiedy w sali lunchu pojawia się Lily. Chłopaki musieli zorientować się bo jeden – którego zapamiętałem jako Liam'a – powiedział
-Wyluzuj, stary. Widzę, że nie mal rozbierasz Lily wzrokiem. - chichotał przez słowa i reszta ekipy zrobiła to samo, kiedy Perrie lekko przysunęła się do mnie i pochylając głowę w moją stronę zapytała
-Lubisz ją? - uniosła jedną brew ku górze
Nie zrobiłem nic innego tylko się zaśmiałem i w międzyczasie myślałem co mam jej odpowiedzieć.
-Nie, my po prostu jesteśmy przydzieleni do tej samej pracy muzycznej i zastanawiam się czy czasem nie podejść do niej i pogadać o tym.
Perrie zachichotała jakby domyślała się, że to nie jest mój właściwy powód co do Lily.
-Spoko, Harry. Lily to słodka dziewczyna. Na razie ma dziwny okres, chce być w centrum uwagi, ale to przejściowe. Wiem, że ona i jej chłopak zerwali więc to może być ten powód. -
Mogłem śmiało powiedzieć, że Perrie zna Lily, przynajmniej takie miałem wrażenie. Skoro rzeczywiście tak było to chciałem zapytać ją o kilka rzeczy.
-Ona zawsze jest w takim złym humorze? -
-Nie, tak właściwie dziewczyna jest strasznie bystra. Kiedyś reprezentowała szkołę w konkursach, zawodach i tych sprawach. Miała doskonały wskaźnik frekwencji. Ostatnio jednak kiedy ogłaszali osobę reprezentującą szkołę powiedzieli, że jest ją osoba inna niż Lily, od tego czasu jest ona całkowicie inną osobą. Myślę, że coś wydarzyło się na minionych wakacjach bo teraz zmieniła się nie do poznania. Jej charakter się zmienił i obraz samej siebie też. - wytłumaczyła mi Perrie

W mojej głowie pozostały jeszcze setki pytań, ale wszystko co zrobiłem w tym momencie to wzruszyłem ramionami tak jakbym nie chciał wiedzieć już nic więcej.





czytasz=komentujesz
Pytania? @WrongSizeShoe1D

Chapter 4

Harry pov

Przez całą noc nie mogłem pomóc. Myśl o tym co Lily robiła w samochodzie Turner'a obijała się o moją głowę.
Pamiętam co Lily powiedziała, kiedy stała i rozmawiała z Turnerem w klasie.
„Oboje wiemy, że nie zrobisz tego i jesteśmy jedynymi, którzy wiedzą dlaczego, więc jeśli chcesz, żeby reszta klasy dowiedziała to sugeruję, że najlepszym wyjściem jest puszczenie mnie.”
Szczerze mówiąc to nie byłem pewny czy chcę znać odpowiedź.

                                                                         ~~~~

Następnego ranka przyjechałem trochę spóźniony więc większość miejsc na parkingu była zajęta. Musiałem zaparkować dalej od szkoły. Wysiadłem z samochodu i zauważyłem dwie postacie stojące za jednym z drzew. Co jak co, ale szczerze byłem zainteresowany ich rozmową więc podszedłem bliżej. Kucnąłem za samochodem, który został zaparkowany obok drzewa na przeciwległej stronie od sprzeczającej się pary. Zacząłem wsłuchiwałem się w ich rozmowę.
Mężczyzna: Wiedz, że jeśli powtórzysz to co zrobiłaś wczoraj i będziesz się tak odzywać to będę zmuszony cię zawiesić. Nie będę zważał na to co wtedy zrobi twoja matka.
Kobieta: A ty nie każ robić mi tych wszystkich rzeczy. Nie rozkazuj mi, bo twoja żona też może dowiedzieć się o tym, że ją zdradziłeś.
Mężczyzna: Nie zrobisz tego. Wtedy musiałabyś powiedzieć im, że twoja matka zdradzała twojego ojca ze mną. Wiem, że nie chcesz by każdy dowiedziała się, że to ja jestem powodem rozwodu twoich rodziców.
Kobieta: O proszę. Bo może ja troszczę się o to co kto myśli o mojej matce
Mężczyzna: I to jest punkt. Rzecz w tym, że wiem, że krępujesz się stwierdzić, że jestem twoim ojczymem.
Kobieta: Nigdy nie będę mówić do ciebie ojczym. Nigdy! Nie rozkażesz mi tak do siebie mówić, więc przestać kurwa próbować!

Później usłyszałem czyjeś kroki. Zacząłem lekko panikować z racji tego, że ktoś mógł mnie tutaj zobaczyć. Spuściłem głowę aby móc trochę udawać, że naprawiam koło czy coś w tym stylu.
Podniosłem swój wzrok na Lily, która szybko wyszła zza drzewa i udała się do szkoły.
Westchnąłem z ulgą, dlatego, że nie zostałem przyłapany i dlatego, że wyjaśniły się moje podejrzenia co do ich domniemanego związku.

Pierwsze dwie lekcje minęły dosyć szybko. Jak zwykle siedziałem z tyłu klasy mając nadzieje, że będę niezauważonym, ale co chwilę byłem obdarowywany spojrzeniami dziewczyn i zimnymi spojrzeniami facetów. Po dzwonku poszedłem do szafki aby zjeść swoje pierwsze śniadanie i zabrać książki na kolejne lekcję.
Po tym jak zamknąłem szafkę zauważyłem Lily stojącą nie daleko od miejsca w którym Louis i Eleanor obściskiwali się wczoraj.
Zamierzałem iść by z nią porozmawiać, ale zasięg jej wzroku zasłonił wysoki i wysportowany facet z chłodnym wzrokiem. Odwróciłem się z powrotem do szafki w celu otwarcia jej i podsłuchania ich rozmowy.
-No weź kotku. Dobrze wiem, że chcesz dostać mnie z powrotem. - rzucił chłopakowi
-Nie, Luke, naprawdę nie chcę. - odpowiedziała Lily z rozdrażnieniem w głosie
-Co się z tobą stało? Jednego dnia jesteśmy ze sobą, kochamy się, a ty z dnia na dzień się zmieniłaś. Zostawiłaś mnie, olałaś szkołę, przyjaciół wszystkich. Co z tobą jest kurwa nie tak? - rzucił mocniej Luke
-Zwolnij, okej? Uczucia się zmieniły. Ty, ja. Skończyliśmy ze sobą, więc zapomnij o tym. - odpowiedziała Lily. Luke przejechał ręką po swoich włosach, odchrząknął głośno i uderzył mocno pięścią w szafkę obok głowy Lily.
Dziewczyna spuściła głowę i ruszyła w moim kierunku. Zauważyłem łzy w jej oczach i postanowiłem pójść za nią.
Jej kroki były szybkie więc trudno było je naśladować. Szła przez parking i stanęła pod drzewem przy którym stała dziś rano.
Gwałtownie obróciła się w moją stronę co spowodowało, że prawie na nią wpadłem.
-Co ty kurwa ode mnie chcesz? Dlaczego idziesz za mną? - wykrzyczała w moją twarz. Po jej policzkach spływały łzy.
Zrobiłem krok w tył. Miałem nadzieję, że uda mi się pocieszyć Lily.
-Przepraszam. Ja tylko... wiem, że się martwisz i chciałem upewnić się, czy wszystko będzie okej. - odparłem łagodnie
-Nie znasz mnie. Nic o mnie nie wiesz, więc możesz się po prostu odpieprzyć? - powiedziała surowo
Odwróciła się i zaczęłam iść w stronę kolejnego drzewa. Nie odpuściłem i znów poszedłem za nią.
Usiadła pod drzewem ze skrzyżowanymi w piersiach rękami. Skuliła lekko nogi i cały czas dało się usłyszeć jej cichy płacz. Usiadłem obok niej.
Wyjąłem papierosa z kieszeni i odpaliłem go.
Po minucie jej szlochy zaczęły znikać. Ostrożnie podniosła głowę i spojrzała mi w oczy wpatrując się we mnie. Jej makijaż był rozmazany a policzki lekko spuchnięte lecz mimo wszystko wyglądała pięknie.
-Chcesz zapalić? - zapytałem ostrożnie
Nie odpowiedziała nic tylko wzięła ode mnie papierosy i zapalniczkę po czym odpaliła końcówkę.
Siedzieliśmy w ciszy przez kolejne kilka minut. Wyrzuciłem niedopałek z papierosa na ziemię.
-Dlaczego tutaj jesteś? - zapytała nieśmiało Lily
Spojrzałem w jej oczy. Nie mogłem jej rozgryźć więc nie miałem zamiaru grać w nią w jakąś grę.
-Miałaś zmartwioną minę i chciałem upewnić się czy wszystko z tobą dobrze. - powiedziałem zwinnie
-Nawet mnie nie znasz – odpowiedziała łagodnie wyrzucając swojego papierosa
-Wiem to. Jesteś twarda a ja lubię twardych ludzi. - stwierdziłem bezstresowo
-Ja jestem twarda? Czy wyglądam na twardą siedząc tutaj i płacząc przed tobą jak dziecko? - zapytała
-Tylko twardzi ludzie pozwalają pokazać innym swoje prawdziwe uczucia. Słabsi natomiast boją się stanąć naprzeciw nim.
-To nie ma sensu – rzuciła
-Ma
-Inni ludzie spokojnie powiedzieliby, że płacz jest oznaką słabości
-Ci ludzie nie odczuwali bólu
-A ty? Odczuwasz? - zakpiła
-Tak, odczuwam – odparłem
-Więc też masz słabości?
-Jak każdy, chyba. - zaśmiałem się – chcesz je znać?
-Nie troszczę się o twoje słabości. Nie chcę ich znać – powiedziała w końcu po cym wstała i odeszła z miejsca w którym oboje się znajdowaliśmy.
Co się właśnie wydarzyło!?

Dlaczego tak bardzo się staram?





10 komentarzy = zaczynam pisać kolejny rozdział