Harry pov
Przez całą noc nie mogłem
pomóc. Myśl o tym co Lily robiła w samochodzie Turner'a obijała
się o moją głowę.
Pamiętam co Lily
powiedziała, kiedy stała i rozmawiała z Turnerem w klasie.
„Oboje wiemy, że nie
zrobisz tego i jesteśmy jedynymi, którzy wiedzą dlaczego, więc
jeśli chcesz, żeby reszta klasy dowiedziała to sugeruję, że
najlepszym wyjściem jest puszczenie mnie.”
Szczerze mówiąc to nie
byłem pewny czy chcę znać odpowiedź.
~~~~
Następnego ranka
przyjechałem trochę spóźniony więc większość miejsc na
parkingu była zajęta. Musiałem zaparkować dalej od szkoły.
Wysiadłem z samochodu i zauważyłem dwie postacie stojące za
jednym z drzew. Co jak co, ale szczerze byłem zainteresowany ich
rozmową więc podszedłem bliżej. Kucnąłem za samochodem, który
został zaparkowany obok drzewa na przeciwległej stronie od
sprzeczającej się pary. Zacząłem wsłuchiwałem się w ich
rozmowę.
Mężczyzna: Wiedz, że
jeśli powtórzysz to co zrobiłaś wczoraj i będziesz się tak
odzywać to będę zmuszony cię zawiesić. Nie będę zważał na to
co wtedy zrobi twoja matka.
Kobieta: A ty nie każ robić
mi tych wszystkich rzeczy. Nie rozkazuj mi, bo twoja żona też może
dowiedzieć się o tym, że ją zdradziłeś.
Mężczyzna: Nie zrobisz
tego. Wtedy musiałabyś powiedzieć im, że twoja matka zdradzała
twojego ojca ze mną. Wiem, że nie chcesz by każdy dowiedziała
się, że to ja jestem powodem rozwodu twoich rodziców.
Kobieta: O proszę. Bo może
ja troszczę się o to co kto myśli o mojej matce
Mężczyzna: I to jest
punkt. Rzecz w tym, że wiem, że krępujesz się stwierdzić, że
jestem twoim ojczymem.
Kobieta: Nigdy nie będę
mówić do ciebie ojczym. Nigdy! Nie rozkażesz mi tak do siebie
mówić, więc przestać kurwa próbować!
Później usłyszałem
czyjeś kroki. Zacząłem lekko panikować z racji tego, że ktoś
mógł mnie tutaj zobaczyć. Spuściłem głowę aby móc trochę
udawać, że naprawiam koło czy coś w tym stylu.
Podniosłem swój wzrok na
Lily, która szybko wyszła zza drzewa i udała się do szkoły.
Westchnąłem z ulgą,
dlatego, że nie zostałem przyłapany i dlatego, że wyjaśniły się
moje podejrzenia co do ich domniemanego związku.
Pierwsze dwie lekcje minęły
dosyć szybko. Jak zwykle siedziałem z tyłu klasy mając nadzieje,
że będę niezauważonym, ale co chwilę byłem obdarowywany
spojrzeniami dziewczyn i zimnymi spojrzeniami facetów. Po dzwonku
poszedłem do szafki aby zjeść swoje pierwsze śniadanie i zabrać
książki na kolejne lekcję.
Po tym jak zamknąłem
szafkę zauważyłem Lily stojącą nie daleko od miejsca w którym
Louis i Eleanor obściskiwali się wczoraj.
Zamierzałem iść by z nią
porozmawiać, ale zasięg jej wzroku zasłonił wysoki i wysportowany
facet z chłodnym wzrokiem. Odwróciłem się z powrotem do szafki w
celu otwarcia jej i podsłuchania ich rozmowy.
-No weź kotku. Dobrze wiem,
że chcesz dostać mnie z powrotem. - rzucił chłopakowi
-Nie, Luke, naprawdę nie
chcę. - odpowiedziała Lily z rozdrażnieniem w głosie
-Co się z tobą stało?
Jednego dnia jesteśmy ze sobą, kochamy się, a ty z dnia na dzień
się zmieniłaś. Zostawiłaś mnie, olałaś szkołę, przyjaciół
wszystkich. Co z tobą jest kurwa nie tak? - rzucił mocniej Luke
-Zwolnij, okej? Uczucia się
zmieniły. Ty, ja. Skończyliśmy ze sobą, więc zapomnij o tym. -
odpowiedziała Lily. Luke przejechał ręką po swoich włosach,
odchrząknął głośno i uderzył mocno pięścią w szafkę obok
głowy Lily.
Dziewczyna spuściła głowę
i ruszyła w moim kierunku. Zauważyłem łzy w jej oczach i
postanowiłem pójść za nią.
Jej kroki były szybkie więc
trudno było je naśladować. Szła przez parking i stanęła pod
drzewem przy którym stała dziś rano.
Gwałtownie obróciła się
w moją stronę co spowodowało, że prawie na nią wpadłem.
-Co ty kurwa ode mnie
chcesz? Dlaczego idziesz za mną? - wykrzyczała w moją twarz. Po
jej policzkach spływały łzy.
Zrobiłem krok w tył.
Miałem nadzieję, że uda mi się pocieszyć Lily.
-Przepraszam. Ja tylko...
wiem, że się martwisz i chciałem upewnić się, czy wszystko
będzie okej. - odparłem łagodnie
-Nie znasz mnie. Nic o mnie
nie wiesz, więc możesz się po prostu odpieprzyć? - powiedziała
surowo
Odwróciła się i zaczęłam
iść w stronę kolejnego drzewa. Nie odpuściłem i znów poszedłem
za nią.
Usiadła pod drzewem ze
skrzyżowanymi w piersiach rękami. Skuliła lekko nogi i cały czas
dało się usłyszeć jej cichy płacz. Usiadłem obok niej.
Wyjąłem papierosa z
kieszeni i odpaliłem go.
Po minucie jej szlochy
zaczęły znikać. Ostrożnie podniosła głowę i spojrzała mi w
oczy wpatrując się we mnie. Jej makijaż był rozmazany a policzki
lekko spuchnięte lecz mimo wszystko wyglądała pięknie.
-Chcesz zapalić? -
zapytałem ostrożnie
Nie odpowiedziała nic tylko
wzięła ode mnie papierosy i zapalniczkę po czym odpaliła
końcówkę.
Siedzieliśmy w ciszy przez
kolejne kilka minut. Wyrzuciłem niedopałek z papierosa na ziemię.
-Dlaczego tutaj jesteś? -
zapytała nieśmiało Lily
Spojrzałem w jej oczy. Nie
mogłem jej rozgryźć więc nie miałem zamiaru grać w nią w jakąś
grę.
-Miałaś zmartwioną minę
i chciałem upewnić się czy wszystko z tobą dobrze. - powiedziałem
zwinnie
-Nawet mnie nie znasz –
odpowiedziała łagodnie wyrzucając swojego papierosa
-Wiem to. Jesteś twarda a
ja lubię twardych ludzi. - stwierdziłem bezstresowo
-Ja jestem twarda? Czy
wyglądam na twardą siedząc tutaj i płacząc przed tobą jak
dziecko? - zapytała
-Tylko twardzi ludzie
pozwalają pokazać innym swoje prawdziwe uczucia. Słabsi natomiast
boją się stanąć naprzeciw nim.
-To nie ma sensu – rzuciła
-Ma
-Inni ludzie spokojnie
powiedzieliby, że płacz jest oznaką słabości
-Ci ludzie nie odczuwali
bólu
-A ty? Odczuwasz? - zakpiła
-Tak, odczuwam – odparłem
-Więc też masz słabości?
-Jak każdy, chyba. -
zaśmiałem się – chcesz je znać?
-Nie troszczę się o twoje
słabości. Nie chcę ich znać – powiedziała w końcu po cym
wstała i odeszła z miejsca w którym oboje się znajdowaliśmy.
Co się właśnie
wydarzyło!?
Dlaczego tak bardzo się
staram?
10 komentarzy = zaczynam
pisać kolejny rozdział